Kolejna przygoda z moją Aśką miała miejsce na Kaszubach konkretnie nad jeziorem Sumino.Z kolegami wybraliśmy się na coroczne ładowanie "akumulatorów" do lasu .Miejsce wspaniałe zero ludzi co dla nas pracowników handlu którzy obsługują po kilkuset klientów miesięcznie ma znaczenie.
Jako że autko "nowe" a bateria w nim od początku pewnie to przestrzegłem kolegów - zero radyjka z auta.
Tak czyniliśmy , a tymczasem sami wiecie że Astry trochę oświetlenia włączają po otwarciu drzwi , mój pies też ciągle zalegał w bagażniku i z tej perspektywy zwykł obserwować dziwne biwakowe zachowania ludzi...
Minęło sielankowe pięć dni bez żony i dzieci , czas wracać jako że ja kibic zapalony w dniu powrotu derby trójmiasta miały się odbyć zarządziłem powrót w samo południe.
Auto spakowane , szarik w wozie , ja kluczyk w stacyjkę przekręcam i...
NIC ! zupełnie NIC aku padł do zera od oświetlenia wewnętrznego!
Żeby kropka znalazła się nad i , i tematycznie było nadmienię iż wszystkim padły baterię w telefonach...
...Uratowała mnie żona , przyjechała po nas z klemami.Na mecz nie zdążyłem a w domu trochę się nasłuchałem.
Zdjęcie z biwaku , AŚKA zakamuflowana aż miło.