Tak się nieciekawie złożyło, że wczoraj musiałem się z konieczności udać do miasta do lekarza na kontrolę - na letnich oponach, jako, że miałem je zmienić tydzień wcześniej, ale niestety dopadła mnie choroba :/
Nie powiem, warunki delikatnie mówiąc niespecjalne - jako, że mieszkam na przedmieściach to jak można się domyślać, pługu śnieżnego nie uświadczysz Ledwo wyjechałem z własnej bramy Tempo jazdy na drogach - wszyscy praktycznie 20km/h, wszystkie starty z drugiego biegu, a jazda na 3-cim przy około 1200-1300 rpm (moment obrotowy...) Pod jeden podjazd ja cudem podjechałem, ale z tego co wyczytałem w gazecie to w Częstochowie pod dwie górki tiry i autobusy nie były w stanie podjechać - wesoło O hamowaniu można było zapomnieć... Na szczęscie udało mi się cudem przejechać w obie strony - 25km w jakieś 1,5h - więc względnie Ale jak patrzę na niektórych kierowców to zastanawiam się gdzie mają mózgi. Wiadomo jakie warunki są, a kilku samobójców chamsko się wciskało prawie przed maskę wyjeżdzając z bocznych uliczek... Gdyby nie szkoda mi było auta to walił bym centralnie w takich nawet nie próbując hamować (to i tak by nic nie dało) czy zjeżdzać na bok w śnieg...
Inna sprawa to pytanie gdzie są drogowcy - drogi nie wyglądały na dobrze przygotowane. Pomijam już parkingi - motto administracji - "1) skoro teraz pada to nie ma sensu odśnieżać bo i tak zaraz napada ponownie, 2) skoro już nie pada to nie ma sensu odśnieżać bo i tak kierowcy ten śnieg porozjeżdzają..." :/
Wczorajsze wydarzenia i pozytywna opinia lekarza zmotywowały mnie do działania - dzisiaj w końcu zmieniłem kółka na zimowe, dywaniki również uległy wymianie na gumowe, nasmarowałem także zamki i uszczelki olejem silikonowym. Prognozy mówią, że idą duże mrozy - fajnie było by się dostać do samochodu bez konieczności używania farelki czy suszarki