Witam.
Ostatnie dwa tygodnie Gienio nie próżnował. Prawie codziennie woził mój tyłek i codziennie zbierał na karoserii kolejne warstwy tego czegoś, co kiedyś było białym puchem. Pod tym czarnym czymś kryła się niespodzianka. Dzisiaj, kiedy wreszcie zmyłem tą maź, wyszło szydło z worka, a raczej wyszły na jaw blizny, jakich Gienio dorobił się nie wiadomo dokładnie gdzie i nie wiadomo jak...
Ktoś prawdopodobnie dojechał za blisko, ale jak było naprawdę, tego się pewnie już nie dowiem.
Na pamiątkę dostałem lekko wgnieciony próg i zdarty lakier (wygląda, że do blachy) oraz podwójną rysę na dole drzwi - tutaj podkład chyba się uchował.
Poradźcie, co robić - upominać się z AC o odszkodowanie, czy dać sobie spokój, poszukać jakiegoś dobrego lakiernika w okolicach Krakowa i wyleczyć Gieniowi skórę na własny koszt ... no właśnie za ile to można naprawić???


A poza tym:
Minęły trzy lata odkąd mam to auto. Niedawno zaliczyłem przegląd - i gdyby nie mały wyciek spod kolektora, było by OK. Spalanie też nie najgorsze.