Dzisiejszy dzień zapamiętam na dłużej. W trakcie drogi z pracy do domu, przytrafiły mi się cztery sytuacje znacznie podnoszące ciśnienie (wszystko we Wrocku).
Pierwsza - zaraz na początku. Droga z przejściem dla pieszych. Ja mam zielone, piesi czerwone. Jadę ok 50 km/h, zbliżam się do przejścia, przy którym stoi babka ok 25 lat, przez moment patrzy w moją stronę, czeka i w momencie kiedy jestem już blisko, nagle przebiega przez jezdnię! Ostre hamulce, spojrzenie w lusterko, czy ktoś aby nie przywali z tyłu i w końcu ulga, że jakoś się udało. O czym ona myślała?! Przecież takiego zachowania nikt się nie spodziewa.
Druga i trzecia sytuacja bliźniaczo do siebie podobne. Wrocek ul. Krakowska, ja jadę w kierunku Książa, niemal pustą drogą. W przeciwną stronę spory korek na obydwu tamtych pasach. Nagle z prawej z obszaru marketów wyjeżdż auto chcąc skręcić w lewo - w kierunku miasta. Wyjedża i się zatrzymuje, bo przecież w tamtą stronę stoi korek. A więc taki baran, tuż przed nadjeżdżającym autem wymusza i ustawia się w poprzek drogi, i znów moje ostre hamowanie.
Trzecia sytuacja identyczna tylko, że 200 metrów dalej! ABS znów w akcji.
Czwarta sytuacja niedaleko domu. Dojeżdżam do skrzyżowania. Dwa pasy - prawy do jazdy prosto i lewy do skrętu na osiedle. Na obydwu czerwone. Z daleka zdejmuję już nogę z gazu, za mną babka, niebezpiecznie zaczyna się zbiżać i wisieć mi na ogonie. Jest coraz bliżej, by we mnie nie wjechała dodaję gazu. Na szczęście zaczyna się lewy pas do skrętu, na który uciekam i się zatrzymuje. Na pasie sąsiednim do jazdy prosto stało już auto na czerwonym. Nie miało szczęścia... rozległ się pisk opon i babka z impetem w nie przywaliła.
Kiedy wysiadłem już z auta pod domem, naprawdę mi ulżyło. Tym razem się udało...