O dolocie w Renault można książkę pisać. Który frajer wymyślił by dolot zrobić z kawałka żyłki i filcowego paska. Rozumiem, że ekonomia rządzi i pewnie zostało im mnóstwo skrawków, ale równie beznadziejnie w tej roli spisałaby się makulatura, karton albo wełniany tunel wydziergany przez babcię Stenię.

Ruchy silnika uniemożliwiają zastosowanie sztywnego łącznika, a więc były próby reanimacji dolotu za pomocą karbowanego węża z aluminium, które nadaje się do innych zastosowań - choćby do grillowania. Na pewno nie do doprowadzania powietrza w gorącej komorze silnika. Kiedy taki właśnie wąż nosił ślady zużycia (nadspodziewanie szybko), pomocna okazała się taśma tekstylna, nadająca mu wygląd części tuningowanej (haha) przez adepta najgorszej szkoły dla tunerów No i wreszcie. Znalazłem idealne zastosowanie szmaty tekstylno-aluminowej. Jej miejsce jest w koszu.

Próba znalezienia odpowiedniego węża gumowego trwała jakiś czas. W większości sklepów, do których wchodziłem z tłumikiem szmerów, witano mnie z uśmiechem i kiwano głowami. Problem Renault chyba jest popularny. Ostatecznie trafiłem do warsztatu przyjaciela, który grzebiąc gdzieś na regale, zeskoczył z soczystym "Znalazłem k**wa, ja pier**le, zobacz jaki śliczny!". Jacek choruje na "częstoentuzjazm", a więc byłem sceptyczny, ale po chwili nagrzewania, rozciągania ujrzałem dolot śmiem twierdzić lepszy niż oryginalny. Może guma mogłaby być nieco krótsza, ale dzięki tej elastycznośći mogę pokusić się o wyprowadzenie dolotu gdzieś w inne miejsce, bo seryjny wąski ssak niczym z odkurzacza domowego jest raczej mizerny. Osłona gumowa przekładni z Astry jako dolot w Megane spisuje się wyśmienicie. Gdyby ktoś pytał