Trochę mi już przeszło więc postaram się nikogo nie obrazić za wyjątkiem buraków i debili,co w taką pogodę jak dziś,pęd zą ile fabryka
dała niezależnie jaki to samochód.
Ludzie są różni.Kierowcy,właściciele i miłośnicy BMW też,co widać
po ilości klubów.Mam nadzieję,że nikt z tych klubowiczów nie zalicza się do dwóch kategorii wymienionych powyżej.Jeżeli ten burak należał
do któregoś klubu to o jedno BMW mniej.
Ale od początku.Do marki BMW,a raczej ich posiadaczy mam uczucia ambiwalentne.No cóż,mieszkam w małym miasteczku Toruniu,gdzie miłośnicy tej marki urządzają sobie zloty.Bardzo fajnie,tylko garstka
(mam taka nadzieję)nie respektuje w ogóle przepisów.Wyjście z domu w czasie zlotu grozi ŚMIERCIĄ!!!
Dzisiaj,jadąc do żony do szpitala utknąłem w rowie.Nic mi się nie stało,słonikowi też nie,tylko wymagał pomocy przy wyjeżdżaniu z rowu.
Wpadłem do rowu bo jakiś burak z przeciwka wyprzedzał i wpadł w poślizg.On zaliczył korkociąg i też rów,na szczęcie w innym miejscu niż ja.Burak jechał BMW z 1987 roku,bez OC,bez przeglądu,ale miał "nówki"dziesięcioletnie zimowe oponki.Sam z samochodu,a raczej
z tego co z niego zostało nie wyszedł.Na szpitalnym łóżku będzie miał
dużo czasu na przemyślenia.
Dlaczego mnie to wk...?Bo jechałem żeby być przy narodzinach syna.
Dlaczego mi trochę przeszło?Bo się urodził.Po raz drugi zostałem tatą
i właśnie z jego powodu zamieniłem wspaniałe Seicento na kombi Indigo
Marina.
Dla wszystkich miłośników BMW,jego pięknej sylwetki,rasowego rżenia koni pod maską szerokiej drogi.