Ostatnio zabrałem się za wymianę przełącznika zespolonego (światła, wycieraczki, kierunki i spryskiwacz), gdyż straciły mi się "długie" Zamówiłem nowy włącznik (powinien być z wejściem na kostkę o sześciu pinach). Zaczynamy-najpierw odpiełem klemy akumulatora, następnie odkręciłem air baga (torx 25), potem imbusem dziesiątką odkręciłem kierownice (długie ramie było potrzebne do tego bo franca mocno się trzymała). Moim oczom ukazał się plastikowy pierścień którego odkręciłem krzyżakiem (dwa blachowkręty tam były). Byłem już w domu bo moim oczom ukazał się włącznik którego trzymały 3 śruby na krzyżaka. Dobra mamy włącznik i chce odłączyć kostkę od niego. Jakież było moje zdziwienie gdy włącznik okazał się być inny (taki z 30cm wiązką 11stu kabli zakończoną całkiem inną kostką). No to rozebrałem plastiki po kierownicą aby dostać się do wtyczki i wypiąć moją kostkę. Podzwoniłem po hurtowniach o taki przełącznik i okazał się 30% droższy od tego co ja zakupiłem. Po chwili namysłu zajechałem z moim uszkodzonym włącznikiem do znajomego elektronika który rozwiertał 4 nity dostał się do bebechów wyczyścił styki i skręcił wszystko ładnie na śrubkach M2.Następnie sprawdził miernikiem czy wszystko działa i gitara. Złożyłem wszystko w odwrotnej kolejności i cieszyłem się długimi i pieniędzmi za niepasujący włącznik który zwróciłem Chciałbym tylko dodać że robiłem to pierwszy raz w życiu.