Kilka dni temu poprosiłam małżonka o zamianę kół (tył na przód). W poniedziałek małżonek wziął się za robotę, nie było go chyba ze cztery godziny, gdy w końcu przyszedł, już od drzwi oznajmił, że stała się tragedia. Czesio, ze spokojem stwierdził, że w baku zrobiła się dziura i wylało się paliwo. Momentalnie zrobiło mi się słabo, dopiero co zatankowałam... Okazało się, że źle podstawił lewarek (ażurowe podłoże na naszym parkingu), ten wpadł w dziurę, a uniak na niego. Dziura spora, bardzo szybko paliwko spłynęło, zostało może z 6 litrów. Jak najszybciej odprowadziłam autko do mechanika, poprosiłam go również o sprawdzenie hamulców, bo coś zaczęło piszczeć i blokować oraz o wymianę uszczelki pod deklem (olej zapaskudził już cały silnik). No i wyszło; klocki i półośka już wymienione, pęknięta uszczelka - już nowa, a na dodatek i dekiel, przy otworze na śrubę, ukruszony, trzeba było założyć nowy. Można by powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, przy okazji uszkodzonego zbiornika naprawiono inne części.
Mój uniak to już teraz skarbonka, zapłaciłam 350,00 i mogłam ruszać do domu. Jutro odbieram nowe opony, 118 zł za sztukę, wydaje mi się, że cena przystępna (nigdzie nie znalazłam tańszych), a i blisko domu, zaoszczędzę na dostawie. Jest jeszcze parę rzeczy do wymiany, ale to już drobiazgi i będą zrobione zimą. Trzynasty rok użytkowania się kończy, żal by było rozstawać się z uniaczkiem, trzeba teraz trochę włożyć by jeszcze nim pojeździć.