Wraz z nastaniem chłodnych, a właściwie zimnych, jesiennych nocy (mimo, że teoretycznie mamy lato; a ja osobiście nie miałbym nic przeciwko przedłużeniu się ciepła i słonecznej pogody - ale cóż na to nie mamy wpływu) pojawił się problem z akumulatorem - a konkretnie z brakiem mocy.

Naładowany do pełna akumulator po dwóch dniach stania w nieużywanym aucie był tak słaby, że nie miał siły przekręcić rozrusznikiem. Światła, centralny zamek, radio - owszem działały, ale o odpaleniu samochodu nie było mowy.

Wszystko posprawdzałem: poziom elektrolitu w celach był prawidłowy, "oczko" zielone, ładowanie 14,2V, a pobór mocy przy zamkniętym aucie i właczonym alarmie był marginalny (nie byo więc mowy o wyładowaniu z powodu jakiegoś zjadacza prądu typu świecąca się ciągle żarówka), napięcie spopczynkowe wynosiło 12,4V.
Kilka razy naładowałem akumulator do pełna i za każdym razem po kilkudniowym postoju było to samo - brak mocy na obrócenie rozrusznikiem. Co ciekawe okazało się, że nawet gdy akumulator był praktycznie bez mocy "oczko" było cały czas zielone, a nie czarne czy białe. Kilka miesięcy temu ten wskaźnik jeszcze działał i przy słabym naładowaniu "oczko" było czarne.

Nie było więc wyjścia i musiałem kupić nowy akumulator. Poszukałem trochę i postanowiłem zamienić moją starą Vartę 44Ah 420A na nowego WORLDCOMa 50Ah 450A.

Teraz nie ma już żadnych problemów z odpalaniem i nadchodząca zima również nie straszy