Pomimo krytycznej opinii na temat moich zbyt częstych wpisów, postanowiłem, na przekór krytykom, napisać kilka zdań.

Jeśli chodzi o samochód, to wszystko idzie według planu. Po ponad dwóch miesiącach mam przejechane ponad 4000 km i jedną wizytę w serwisie. Nie była o na szczęście awaria, tylko wymiana oleju. Pomimo różnych opinii na ten temat, zazwyczaj negatywnych, postanowiłem po okresie dotarcia, tj 3000 km, zmienić olej. Usługa ta kosztowała mnie 180zł. Może i nie potrzebny koszt, ale dbałem o Citrynówkę, dbam i o Aveo.

Kolejna kwestia to spalanie - jak można zauważyć, wraz ze spadkiem temperatury, wzrasta apetyt na paliwo. Z jednej strony jest to normalne, z drugiej smutne - zawsze to więcej pieniędzy z domowego budżetu, ale jako niepoprawnego optymistę, cieszy mnie fakt, że spalanie przy jeździe miasto/trasa w proporcjach 50/50 nie osiągnęło jeszcze 7l. Jak na te warunki, to niezły wynik. Oczywiście to moja opinia i nikt nie musi się ze mną zgodzić.

Mam również dylemat odnoszący się mycia samochodu. Każdy kto jeździ zimą wie, że oprócz maski, dachu i drzwi, najwięcej śniegu, błota i innego dziadostwa zbiera się w nadkolach. Ciekawe, czy myjnia to usunie i czy w ogóle jest póki co jest po co jechać na tą myjnię. Przyznam szczerze, że oryginalnego lakieru widać coraz mniej i na święta przydałoby się trochę autko umyć. Jeszcze w listopadzie dało to się załatwić na podwórku, ale teraz już nie. Jakie są wasze opinie w temacie mycia auta zimą? Czekam na sugestie.