A więc , wtorek 10 Stycznia wybrałem się w trasę do Dęblina . Wszystko pięknie , samochód jedzie jak trzeba . Pusto na drodze , tylko zaniepokoiło mnie spalanie - w tamtą stronę wyszło 8,2l - troche za dużo jak na trasę . Przegazowałem go trochę bo chciałem sprawdzić co jest powodem wysokiego spalania - czy silnik nie przerywa na jakiś obrotach . Szedł równo ale zauważyłem że jakoś go muli . Nie miał tej zbiórki co zawsze . Pomyślałem że w kołach jest za mało powietrza(niedawno zmieniałem na zimówki) . Zatrzymałem się już na miejscu . Sprawdziłem ciśnienia i wszystko okazało się ok . Kucnąłem nie wiem po co ale złapałem za felgę (lewy tył) . Ręka już goi , ale nieźle sobie ją poparzyłem - ale tym samym znalazłem usterkę . Okazało się że tył (hamulec) trzyma tak mocno od Warszawy że felga rozgrzała się do czerwoności . Machałem ręcznym , pulsacyjnie i mocno ale nie pomogło . Powrót do domu był już po zaćmieniu słońca . Droga pusta - 100-120 tak na spokojnie bez jakichkolwiek przyspieszeń bo nie miało to sensu przy takim obrocie spraw . Spalanie jeszcze wzrosło i wyniosło 9,4l/100km . Wczoraj rano zająłem się naprawą(13.01.2012r.) . Klocki z tyłu starły się (lewy do zera , prawy do 2mm) dlatego że tłoczek nie odbijał i cały czas trzymał tył . Znajomy ściągnął koła , rozpracował wszystkie tłoczki , ja pojechałem po klocki , zamontowaliśmy no i to koniec tej usterki . Klocki - Ferodo z Intercarsu za 120zł komplet , piękne z kawałem mięsa . Na razie nie hamują ,ale to przecież normalne . Teraz mogę spokojnie i bez przeszkód jechać dalej .
Na tym przykładzie widać dokładnie jak duże znaczenie ma jakiekolwiek obciążenie dla samochodu . Czy to zbędne przewożone rzeczy , czy niskie ciśnienie w oponach , czy tak jak w tym przypadku obciążenie w postaci ciągłego hamowania .