Wtorek. Wracam z pracy i widzę, że na chodniku i przed garażem jest jakoś mokro. Zignorowałem jednak temat. Wieczorem jednak widzę, że plamy nie zniknęły, a na dodatek znajdują się one w miejscach, gdzie parkuję samochód, dokładnie pod silnikiem. Zerknąłem pod samochód i zobaczyłem tłustą miskę olejową. No ładnie! Na dodatek się okazało, że plamy pojawiły się jeszcze w piątek, a ja przez weekend jeszcze 500 km zrobiłem. Na szczęście poziom oleju nie spadł poniżej minimum - chociaż tyle

Następnego dnia rano pojechałem do serwisu, aby zdiagnozowali ten wyciek. Wzięli samochód na podnośnik, krótkie oględziny, niecałe pół obrotu filtrem oleju i... już, naprawione Nie wiem jak to się stało, czy podczas przeglądu go nie dokręcili (ale przecież to było 2 miesiące temu), czy teraz jakimś cudem się rozszczelnił. Grunt, że przyczyna była trywialna i że nie skończyło się na większych kosztach.

Przy okazji ponownie napełniona została klimatyzacja, bo po raz kolejny czynnik chłodzący stwierdził, że woli wolność zamiast ścisku w przewodach klimatyzacyjnych Na dodatek usłyszałem, że jeśli czynnika ubywa, a nie widać miejsca wycieku (mimo barwnika), to możliwe, że ucieka przez sprężarkę, co nie nastraja optymistycznie, a nie będę przecież wymieniał sprężarki tylko po to, aby stwierdzić, czy to przez nią następował wyciek :/

Teraz pozostało tylko zająć się plamami, które pozostały na chodniku. Na szczęście nie są one brzydkie i czarne (niedawno wymieniałem olej), więc ich usunięcie powinno być w miarę łatwe.