Wydaje mi się, że właściciele niektórych aut powariowali. Rozumiem, że sentyment i że chciałoby się jak najwięcej wycisnąć z kupujących. Ale są pewne granice, chociażby zdrowego rozsądku. Niedawno wpadł mi w ręce Polonez, nawet Caro. Niby nie ma w nim nic nadzwyczajnego, zwykły Poldek Caro. No tak, ale tych aut w ładnym stanie już zwyczajnie brakuje. Mało tego, ten był w rzadkim wówczas metaliku i na fabrycznych alufelgach. Tylko, czy realistycznie rzecz biorą wart jest 19 tysięcy złotych. Co myślicie o cenach? Dla porównania wczoraj kolega kupił pięknego Nissana Bluebirda z dwulitrową benzyną i automatyczną skrzynią za niecałe 6 tysięcy. Fakt, trzeba nad nim popracować, ale nawet w pełni zrobiony (głównie kosmetyka) nie będzie kosztował więcej niż 9 tysięcy. O tym Poldku piszę na swoim blogu - tutaj: http://www.wyszukanesamochody.pl/2012/05/po-prostu-poldek.html