Dzisiaj nadszedł ten moment - Bravo znalazło sobie nowego właściciela. Jest to najlepszy moment na parę podsumowań.

Przejechałem nim ponad 35 tysięcy kilometrów, a średnie spalanie LPG wyniosło 9,67 l/100 km przy rozkładzie miasto/trasa równym 50:50, przy czym trasa to były w dużej mierze autostrady, co ma pewne przełożenie na średnie spalanie.

Niemały szok przeżyłem, zaglądając do statystyk dziennika kosztów. Przez te trochę ponad 2 lata, wydałem na eksploatację ponad 20 tysięcy złotych! Na powyższą kwotę składają się paliwo, serwis, ubezpieczenie, opony, ale i tak ta kwota robi wrażenie. Gdyby nie dziennik kosztów nigdy bym nie pomyślał, że posiadanie samochodu aż tak wysysa pieniądze z portfela.

Skoro już jestem przy kosztach, to postanowiłem policzyć, ile zaoszczędziłem, montując w samochodzie instalację gazową. Nie bawiłem się w wyliczenia, jaki procent przebiegu był na benzynie, a jaki na LPG, bo nie ma to wpływu na wynik - interesuje mnie wyłącznie zysk z jazdy na LPG. Wzór prezentuje się następująco:

ZYSK = ILOŚĆ_BENZYNY_KTÓRĄ_BYM_SPALIŁ_BEZ_INSTALACJI * CENA_BENZYNY - ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU * CENA_GAZU

Zakładam, że spalanie gazu jest większe o 20% niż spalanie benzyny: ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU = ILOŚĆ_BENZYNY_KTÓRĄ_BYM_SPALIŁ_BEZ_INSTALACJI * 1,2
czyli
ILOŚĆ_BENZYNY_KTÓRĄ_BYM_SPALIŁ_BEZ_INSTALACJI = ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU / 1,2

Wzór więc przyjmuje postać:
ZYSK = (ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU / 1,2) * CENA_BENZYNY - ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU * CENA_GAZU

Upraszczając:
ZYSK = ILOŚĆ_FAKTYCZNIE_SPALONEGO_GAZU (CENA_BENZYNY / 1,2 - CENA_GAZU)

Chciałem, aby obliczenia były jak najbardziej dokładne, więc policzyłem zysk osobno dla każdego miesiąca, wykorzystując dane historyczne dla cen gazu i benzyny oraz ilości zużytego w danym miesiącu paliwa. Wyszło mi, że jazda na LPG przyniosła oszczędności na 4500 zł. Po odjęciu kosztu montażu instalacji, kosztu wymiany filtrów i wyższej opłaty za badanie techniczne, wyszło na czysto ponad 1700 zł zysku. Nieźle!

Żal się było rozstawać. Na koniec, jak "cyrograf" został już podpisany, zabrałem z niego całą skrzynkę rzeczy osobistych (aż sam się zdziwiłem, ile tego było - w kieszeniach drzwi, w schowku, w bagażniku) i patrzyłem, jak odjeżdża. Już nie był mój...