Wczoraj porządnie umyłem Corsę, bo przecież Kasi się nie chciało i wolała jeździć brudasem. Wypucowałem jak tylko mogłem, niestety bez woskowania. Wieczorem wyjechałem po kolegę i zauważyłem problem - przy włączaniu świateł podświetlenie w środku gasło. Pomyślałem że coś zalałem podczas mycia albo co. Nie było czasu na sprawdzenie tego aż do dziś. Usiadłem z komputerem, podłączyłem, popatrzyłem pod maską - wszystko w sumie było OK. Jeden bezpiecznik wyskoczył, ale to od przeciwmgłowych. Patrzę, szukam i szukam. W końcu kumpel pyta się "Do czego są te pokrętła pod przełącznikiem świateł?". Tłumaczę mu jak krowie na miedzy - "Ten pierwszy od ustawienia wysokości świateł, a ten drugi od podświetl... KUR...". Podświetlenie ustawione było na 0. Ustawiłem na max i wszystko jest ok Pewnie kolanem zawadziłem przy wsiadaniu. Kasia oczywiście wyśmiała mnie jak trzeba.