Do luckyboy: Czasami tak bywa, chociaż jakoś nigdy nie miałem większych problemów że sprzedażą samochodu...

Ja zaplanowałem sprzedaż, ale ten sam człowiek nie zjawia się Chyba zamiast Seicento kupił BMW

pikna była... ale przesiadka na R6, to tylko gratulować

Do katest123: Święta prawda

Człowiek cieszy się dwa razy jak i kupi i jak sprzeda

Do niki129: Tylko się cieszyć

Do sajeks: Ech i tak nie będziesz zadowolony....

Do MarcinGP: Taki dalszy znajomy już od jakiegoś czasu za mną chodził

Dobrze, że to pchnąłeś.

dałbyś zdjęcia tej piąteczki bo mnie ciekawość zżera

Może to i dziwne ale auta zadbane, z małym przebiegiem, "salonowe" same proszą się o sprzedaż.
Ludzie którzy znają auto i właściciela sami proponują że chcą je kupić.

Ja powinienem sprzedać golfa w tym roku bo później to już niewiele dostanę.
Ale z kolei w 2-3 lata już nie straci tak wiele na wartości.
A że ma prawie pełne wyposażenie, najlepszy poszukiwany silnik i mały przebieg to zawsze na auto w takim stanie w jakim jest będą chętni.
A siódemka musi być dostępna 3-4 letnia aby w ogóle do jej zakupu "podejść"

niki129: Sam przyszedł z ulicy i zaproponował cenę? Bez ogłoszenia? Też tak kiedyś miałem z VW Jetta. Koleś zobaczył na podwórku zadzwonił przy furtce dzwonkiem, wyszedłem, a że dał dobrą cenę to mu sprzedałem. Później wyszło, że dobrze zrobiłem, bo po dwóch tygodniach skończyło mu się sprzęgło, a dwa miesiące później ciśnienie w silniku puściło. Zadzwonił nie z pretensją tylko, żeby mi powiedzieć jakiego miał pecha, a ja na to: "Jak dobrze, że mi się Pan trafił i mnie to nie spotkało" A on na to, że właśnie dzwoni nie z pretensjami tylko żeby mi powiedzieć jakiego miałem farta

Może u Ciebie jest podobnie i uratował Cię od niespodziewanych wydatków Wniosek jest tylko jeden: Kupca trzeba szanować, a już szczególnie kiedy sam przychodzi

Uu a to niespodzianka. Ale dobrze ze od razu godny następca sie trafił