Bedąc w krakowie zdobyłem upragnioną pożyczkę i czym prędzej udałem się do tarnowa jak najszybciej dokonać zakupu mojego cacka. Wszystko poszło gładko sprawnie i odebrałem swoje kluczyki
W pracy udało mi się zdobyć praktycznie tydzień wolnego, a akurat dobrze się złożyło bo przyjechał kumpel z anglii. Od razu do niego pojechałem. I tak zeszło do 23.
Stwierdziłem, że trzeba by go w końcu zatankować do pełna i zobaczyć jak z jego spalaniem. Spalanie bomba. "50 litrów" benzyny na 5km, tyle udało mi się przejechać.
A na stacji całe ciało mi mówiło "Adam, coś jest nie tak, nie tankuj do pełna", ale nie jest, byłem tak podekscytowany samochodem, że z przyzwyczajenia starego samochodu musiałem wlać 98 Samochód zgasł mi 100m od domu.
Oczywiście, stwierdziłem, że kupiłem bubla i stwierdziłem, że dzisiaj nic już nie zrobie, więc piwo pod pache i do domu. Dopiero czytając fora, porady i tam takie, dotarło do domnie co ja najlepszego zrobiłem. Praktycznie przespałem z 5h bo jak się dowiedziałem, że przy tym zabiegu mogą siąść pompowtryski to wymiana nie będzie tania...

Koniec bajki jest taki, że samochód na lawecie wylądował u mechanika który w pare godzin go zrobił, za... niecałe 200zł. Koszt
-wymiana filtra paliwa
-zalanie paru litrów ropy
-przeczyszczenie pompy paliwa(na szczęście się nie zatarła)

A nawet dziewczyna ze mnie się śmiała, żebym przypadkiem nie zalał benzyną. No i wykrakała