To była przygoda. Wracamy sobie z trasy późnym niedzielnym wieczorem, jakieś 30km od domu decydujemy się wyprzedzić w górach wolniej jadący samochód i w połowie wyprzedzania nagle brakuje mocy pod nogą. Szczęśliwie stało się to już na odcinku z górki, więc siłą pędu zjechaliśmy do wioski w dolinie i tam już auto nie chciało odpalić. Godzina 22, robi się zimno, telefony prawie rozładowane. Na szczęście udało się wezwać lawetę. Koszt 350 zł za niecałe 30 km - zdzierstwo, ale chcieliśmy się już dostać do miasta, a nie było alternatywy. Następnego dnia w serwisie diagnoza jak strzał w plecy - pompa wtryskowa. Koszt pompy 2100zł + 50zł diagnostyka + 350 wymiana i kalibracja. Czas naprawy blisko 5 dni - auto odebrane w piątek. Najważniejsze, że już jeździ!