Po niesamowitej przygodzie w związku z Orkanem Ksawery i nieoczekiwanym noclegu w Żnińskim Centrum Zarządzania Kryzysowego
(link: http://www.autocentrum.pl/awc/motoblogi/krako/tornado-euzebiusz-i-ja-niech-zyje-znin-7092/) chwaliłem autko, że dało radę dojechać w bezpieczne miejsce. Nie było też problemów z poślizgami, trzymaniem się drogi, akumulatorem. Po przyjeździe zauważyłem, ze jednak przechwaliłem samochód i coś się dzieje niedobrego. Samochód zaraz po zapaleniu się jakby krztusił, świeciła pomarańczowa kontrolka "Check engine" a wciśnięty gaz jakby przerywał. Po 5 minutach wszystko wracało do normy. Sytuacja powtarzała się w kolejne, mokre, grudniowe dni. Rok wcześniej zauważyłem te same objawy, gdy podczas ulewy wjechałem w głęboką kałużę. Tego samego dnia wieczorem wszystko wróciło do normy - lampka ostrzegawcza też gasła.

Odwiedziłem ASO i tam ku mojemu zaskoczeniu powiedziano mi, że auto nie nadaje się do dalszej jazdy. Poszły 4 świece zapłonowe i przewody wysokiego napięcia. Do domu wróciłem autobusem.Następnego dnia odebrałem sprawne, naprawione auto.

Dobrze, że:
-auto jest na gwarancji,
-samochód naprawiono mi w jeden dzień,
-mogłem spokojnie jechać na święta sprawnym samochodem,

Ciekawy jestem jak wyglądają świece zapłonowe, ile ich jest, co robią.