Od dawna z niecierpliwością czekałem na ten dzień. Nie zniechęcało mnie nawet 280km, które trzeba było przejechać. Zwłaszcza, że nie jechałem sam (towarzyszyła mi Honda Civic Coupe 1.6 V-TEC Turbo), pogoda była piękna, a widoki po drodze bajeczne.
Na miejscu spodziewałem się kilku podobnych mi zapaleńców. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że na parkingu czekało w sumie około 60 samochodów. Pośród nich Ferrara F430, Maserati Quattroporte, garść Porsche (944, 911 turbo, Boxter, Cayman), kilka Subaru Impreza i Nissanów 350Z, i na drugim końcu listy Citroen Saxo, Daichatsu Charade, Renault Laguna, Skoda Octavia. Znaczna część z nich przyjechała na lawetach przygotowana specjalnie na ten track day.
Kiedy wreszcie wpuszczono mnie na tor pierwsze okrążenie jechałem dość ostrożnie i zachowawczo, natomiast kolejne 7 już na pełnej szybkości. Kilka samochodów mnie wyprzedziło, ale na szczęście nie byłem ostatni. Byłem szybszy od Skody Octavii, Audi A6, VW Golfa, Renault Laguna i Mazdy MX-5. Czasy, które udało mi się zmierzyć, to 3:14, 3:14, 2:59 i 3:01. Pozostałych nie zmierzyłem.
Pecha mieli właściciele Mazdy MX-5, która wypadła na pierwszym okrążeniu, i Porsche Boxter, który wypadł na przedostatnim okrążeniu.
Straty to (znów!) stopione dekielki w felgach z przodu. Poza tym samochód dał radę koncertowo i wzorowo, między innymi dzięki obniżeniu i utwardzeniu zawieszenia.
Dwadzieścia pięć minut spędzonych na torze wyścigowym w Brnie to niezapomniane przeżycie i gigantyczna frajda. Polecam wszystkim, obojętnie, jakim samochodem jeżdżą.