Wiem, że długo mnie tu nie było, ale tak się złożyło, że w lipcu 2013, parę dni po ostatnim wpisie miałem małego dzwona. Zgarnąłem kasę z odszkodowania, przy okazji zrobiłem wszystko,
co było do zrobienia i było gitara. Do czasu...

I teraz najlepsze: w okresie luty-kwiecień wpakowałem w Omcie ponad 1500 zł. Chciałem, aby WSZYSTKO było tip-top. Wpadła nowa butla gazu z homologacją na 10 lat, tuleje wahacza,
drążek środkowy, zaciski hamulcowe, klocki, przy okazji wymiana opon i ustawienie zbieżności, plus jakieś tam drobiazgi. Ten błogi stan potrwał ze 3 dni, bo dokładnie 4 kwietnia zostałem perfidnie uderzony w bok. Kasa wpadnie lada dzień i zastanawiam się, co zrobić...

Ale tak się składa, że dzisiaj 29 kwietnia, mija dokładnie 20 lat, odkąd mój wóz dumnie toczy się po (najpierw niemieckich,
od 11 lat polskich) drogach i coś nie może przestać. Prawie 320 tysięcy km przebiegu, zużycie oleju jakieś tam jest, ale powodów do zmartwień brak

Tym wpisem chciałem się tak tylko przypomnieć. Jak zwykle wszystko notuje, przeliczam i analizuje, ale na dokładne listy "pamiętnika" mojego samochodu przyjdzie jeszcze czas.

Pozdro 600!