Od naszej wycieczki do Francji minęło trochę czasu, pora wiec na refleksje. Nasz Podróżnik poczuł się zmęczony! Tuz za granica polsko-niemiecką prze zjeździe z autostrady do Woerlitz usłyszałem niepokojący dźwięk dochodzący z komory silnika, poczułem też, że moc silnika spadła. Pomyślałem, ze to coś z turbina, ale turbina kręciła się bez problemu, ciągle było słychać charakterystyczny gwizd. Zadzwoniłem do assistance i po konsultacji kontynuowałem podróż - z dusza na ramieniu, że stanę gdzieś po drodze. Jechaliśmy wolniej, ale ciągle w dobrym kierunku. Chciałem dociągnąć do Paryża, gdzie przez tydzień miałem poruszać się komunikacją miejską i spokojnie mogłem oddać Podrożnika do serwisu. Sprawdziłem w nawigacji gdzie jest najbliższy serwis Forda i okazało się, że to tylko 5 min. piechota od naszego paryskiego domu.
Dojechaliśmy do serwisu w sobotę ok. 16. Niestety żaden z żabojadów nie mówił po angielsku, a na dodatek nie było ich głównego mechanika. Wykorzystując francuski assistance umówiłem się na 8 rano w poniedziałek na wizytę.
Stawiłem się punktualnie i zostałem szybko obsłużony - w ich serwisie tego nie naprawiają, ale 5km dalej jest inny serwis o pełnym zakresie usług. Ponieważ nie chciałem psuć planów zwiedzania odstawiłem samochód do tego drugiego serwisu we wtorek rano. Znowu historia z angielski, na szczęście jeden z młodszych pracowników, Gregory, mówił całkiem nieźle. Zostawiłem samochód i jeszcze wieczorem dostałem mailem info ile będzie kosztowała naprawa i że są w stanie naprawić samochód na czwartek. Za niecałe 800Euro wszystko zostało naprawione, okazało się ze popękało połączenie miedzy turbo a intercoolerem i trzeba było je wymienić.
Dalsze zwiedzanie Francji w kolejnym odcinku.