Jak w mądrych książkach piszą - kto smaruje, ten jedzie. Dzisiaj wymieniłem olej (pełny syntetyk jak do tej pory, ale tym razem lekkobieżny Shell Helix Ultra 5w40) z filtrem oleju i powietrza. Całość 240 zł. Zrobiłem to 900 km wcześniej, ale mam radochę, że wszystko jest jak trzeba. A samochodzik na tym oleju jeździ jak marzenie (dotąd nie słyszałam świstu turbinki).

I stało się, dotychczasowy akumulator (żekomo niestary - poprzedni właściciel twierdził, że zakupił go 05/2009, jednak dokumentów mi nie przekazał)padł dzisiejszego niedzielnego poranka. Jak na żekomo nowy akumulator bardzo szybko, 7 miesięcy użytkowania (codzienna jazda do i z pracy), trochę mrozu i.. zmarł. Nosiłem się z zamiarem wymiany akumulatora, bo ten był za mały (45Ah/350A) teraz to konieczność.

Odebrałem dzisiaj auto. Wymieniono łożysko, ustawiono geometrię. Przy okazji przełożyłem opony. Auto jeździ cichutko bez "buczenia", słychać jedynie opony.

Nie dało się znieść szumu zepsutego łożyska, poza tym taka jazda może być niebezpieczna, zakupiłem dzisiaj łożysko Koyo i oddałem auto do serwisu.

Odebrałem dzisiaj auto. Zregenerowano prawą półoś, wymieniono łożysko prawego McPersona. Nic nie puka, nie stuka... ale auto tydzień stało nie jeżdżone w warsztacie, po całym remoncie w trakcie jazdy słychać "buczenie" chyba z lewej strony. Jak się okazało to łożysko lewy przód - jest do wymiany.

Dzisiaj oddałem auto do warsztatu Premio, tłukło się coś regularnie na czwartym biegu przy naciskaniu gazu przy ok. 2000 obr, noga z gazu cisza. Sprawdzili i jest diagnoza: wybity kielich prawej półosi - ze względu na koszty pozostaje regeneracja. Poza tym trzeszczy przy skręcaniu kół - do wymiany prawe łożysko mocowania amortyzatora.