Koniec lat osiemdziesiątych, wracamy z wyprawy na wieś. W samochodzie zajęte cztery miejsca, obok mnie szwagier. Na wjeździe do Szczecina postanowiłem zatankować, żeby potem było z głowy. Podjeżdżamy pod dystrybutor, przygotowuje karteczki do "wycinanki" (a jakże), w naszą stronę zmierza pan z nożyczkami. Wysiadam. Mój uczynny szwagier też wysiada, żeby mi pomóc. Mówię, że nie trzeba, ale on uparty. Człowiek z nożyczkami lekko zmienił trasę swego marszu. Zamiast w ...

Odbierałem go w 1988 roku w "SALONIE" w Siedlcach (prawie 700 km od domu). Wybrałem się oczywiście z całą rodziną nocnym pociagiem. Benzyna na kartki, wiec chłopcy wieźli w plecaku pusty karnister opakowany poduszkami, żeby nikt nie rozpoznał - stcje "CPN" nie stały zbyt gęsto, a lanie do pełna bywało kłopotliwe - można było nie trafić z ilością paliwa i pompiarz z wielka frajdą przerywał tankowanie wycinając kupony z wieksza ilościa paliwa niż wlał. Na stacjach ...

Samochód zaczął jeździć w czasach "kartkowych". Żeby dostać paliwo, najpierw wydział komunikacji musiał wydać kartki na benzynę. Wtedy nikt nie miał prawa dotykać "fajki" dystrybutora, tylko pracownik stacji. Najpierw kierowca widział nożyczki - odcinanie kuponika i lanie co do kropelki w ilości wyznaczonej na karteczce. Gdzie tam do pełna - nikt nie znał takiej opcjii. Problem zaczynał się w momencie wycofania kartek. Podjechałem do dystrybutora, a tu nikogo.... Na ...