I stało się. Odjechała na lawecie nie wiadomo gdzie (tzn wiem z umowy :)) Jakieś takie niezręczne uczucie. Moje najkochańsze auto odjeżdza rozbite na lawecie. Do kogoś.... Dla córki... Jakaś kobita, co ledwo prawko zrobiła będzie ją dotykać, żyłować... oby dbała tak jak ja.

Po rozbiciu auto stoi mi za garażem. Ubezpieczyciel twierdził, że wystawił na aukcję, ale nie było chętnych. Jak się mogę w miarę sensownie pozbyć auta? Może chce ktoś kupić?

I stało się. Xsara zmarła po morderstwie. Pan jadący z podporządkowanej nawet nie hamował. Wręcz przeciwnie. Efektem tego belka przednia zawinięta pod silnik,który się przesunął o jakieś 10 cm w bok względem auta :(

Podczas jazdy autem czuć było zrywy auta podczas nagłego odcinania gazu lub nagłego załączania. Diody gasły, mrugały, świeciły, gasły, mrugały, gasił itd. Łącznie na 20 km może 3 były przejechane na gazie. Czasem jak załapał, to chwile auto jechało. Poprawiane były klemy w akumulatorze, wymieniany bezpiecznik od gazu. Powód był błahy - jeden przewód się gdzieś poluzował. Tydzień dyskoteki - 2 minuty u gaziarza :)

Sprzedać Xsarę II a kupić saaba 9-5 I? Myśl dziewczyno, myśl.

Ja wiem, że sama jak widzę "babę" za kierownicą to mnie trafia, ale czy naprawdę aż tak źle jeździmy. Bo mi się wydaje, że czasem umiejętnościami bijemy wielu na głowę.