Witam.

Megi znowu zaszalała. Od jakiegoś czasu Żonka narzekała że ją znosi na lewo (myślę że do SLD chce...). Jadę do mechanika i faktycznie walnęło lewe zawieszenie z przodu. Dodatkowo wyszło jeszcze kilka innych awarii:
- naprawa zawieszenia przód - wymiana tulei (chyba tak to się nazywa - takie metalowo-gumowe pierścienie)
- problemy z zapalaniem - okazało się że rozrusznik nawala, ale już naprawiony - mój mechanik woli naprawić za 50 zł, niż wymienić na nowy za 350 zł, ja tyż
- okazało się, że klocki hamulcowe i tarcze są już zajechane więc wymiana
- okazało się, że wysokie obroty na biegu jałowym to zapieczony silnik krokowy
- naprawa sondy lambda. Okazało się, że w ASO jak jeszcze tam był serwisowany (dawno temu) została ona przyspawana i podłączona inaczej niż powinna

Wszystko naprawione i super. Następnego dnia Żonka dzwoni z parkingu, że auta nie może odpalić. K...a, przecież go dopiero naprawiłem. Idę i słucham. Nie słychać pompy paliwa. Super. Dzwonię po lawetę (na szczęście dałem się namówić na assistance). Jedziemy do mechanika, diagnoza pompa paliwa. Na drugi dzień telefon. Okazało się, że padł bezpiecznik i już ok. naprawa za free (piwko).

Do zrobienia jeszcze tylne zawieszenie (belka skrętna).

Pozdrawiam.