Dziwna sytuacja. Rano aż chciałem Yugo pochwalić jak fajnie chodzi, nie gaśnie gdy silnik zimny i chodzi na wolnych obrotach i ładnie się zbiera.
A tu psikus, bo później wracam do domu, na światłach zgasł. I nie chciał odpalić! Awaryjne włączyłem, kombinuję czemu nie łapie. A raczej ledwo łapie i od razu gaśnie.

Odpaliłem awaryjnie na gazie. Hmm, załapał na dotyk. Straciłem tylko jedną sekwencję świateł. Przyjechałem do domu, zgasiłem silnik i odpalam. Na benzynie, na dotyk. Działa super, silnik chodzi równiutko.

Się zachciało psikusy robić właścicielowi.

A tak poważnie podejrzewam benzynę, w końcu ostatnio tankowałem na początku roku (o tak, jeszcze po 4,22 za PB98 ). Niby benzyna się nie powinna zestarzeć, ale powoli zbliżam się do rezerwy to może jakieś śmieci z baku łapie. A na światłach stałem trochę z górki.

No nic, po wypłacie dam mu się napić czegoś lepszego