Corocznie odbywam sobie trasę wzdłuż wschodnie granicy. Rok nie byłby zaliczony..... itd (co roku robiłam takie wpisy)

Tym razem wyprawa pełna przykrych niespodzianek. Zaczęło się już smutno - w janowskiej stadninie: nawet konie jakieś nieswoje.... - w Kostomłotach trochę pociechy: cerkiew unicka odświeżona, pieknie zadbany teren dookoła. Czuć tę atmosferę Wschodu, po którą tu przyjeżdżam. Podlaska Szwajcaria - przełm Bugu w Neplach przepiekny, ale już tu zawitali wandale (śmieci, wyłamane gałęzie, butelki i puszki po piwie; kto to posprząta?). Jadę dalej - goryczy dopełnia widok wycinki w Jabłecznej - wycięto przepiekną aleję lipową do "małej" cerkwi!! Kto zrobił krzywdę temu zaczarowanemu miejscu?! A po drodze jeszcze co kilka kilometrów "obszar zapowietrzony". Dobre zmiany . Kto nie był tu choćby w ubiegłym roku - wiele stracił. Tym razem już tak entuzjastycznie nie zachęcam do wypraw turystycznych w te strony Nawet zdjęcia nie najlepsze (sorry - słaby telefon)
Na pociechę - mój Auris ON2 - spisuje się wyśmienicie i jest to zdecydowanie mój najlepszy samochód. Przejechałam już 25 tys km, co uważa za niezły wynik roczny; zero problemów, spalanie "na trasie" ok.6l/100 km. Nuda, nuda, nuda - ale kocham tę toyotowską nudę.