T1,T2,T3,T4 i tytułowe T5 kojarzy nam się głównie z kultowym niemal już w każdej generacji osobowo-użytkowym modelem Volkswagena.

Jednak nie wszystko jest tak oczywiste.

Czasem, jest zaskakujące.




Będzie to wpis z cyklu: "kolejna ciekawostka o Mustangu", można to rozpatrywac w kategoriach ciągu dalszego wpisu sprzed paru miesięcy:

http://www.autocentrum.pl/awc/motoblogi/brzozzhems/mustangi-przyszlosci-przyszlosci-ktora-nigdy-nie-nadeszla-6894/

A więc do dzieła.

Wraz z premierą Forda Mustanga I generacji w 1964 roku, USA oszalały na punkcie nowiuteńkiego pony-car'a.

Sprzedaż przekroczyła wszelkie oczekiwania, a jego sława szybko przekroczyła ocean.

Wielu amerykańskich żołnierzy stacjonujących w bazach w Niemczech też zapragnęło jeździć Mustangiem i tu pojawił się mały problem.

Okazało się, że mało już dziś znana niemiecka firma Krupp jest posiadaniu praw do nazwy Mustang. Nazywała tak niegdyś swoją niedużą ciężarówkę.

Uniemożliwiało to sprzedaż Mustanga w Europie, nawet poprzez uprzywilejowane punkty dilerskie znajdujące się na terenie "miasteczek wojskowych" w Niemczech.

Szefostwo Krupp zaoferowało Fordowi odsprzedaż praw do nazwy Mustang.

Kwota 10000$ nawet w tamtych czasach nie była zbyt wygórowana, wszak Mustang miał być oferowany na rynku niemieckim w cenie niespełna 3000$.

Ford jednak nie zgodził się na to, twierdząc że nie ma bardziej amerykańskiej nazwy, którą może nosić samochód niż właśnie Mustang.

I to im się ona należy.

Był jednak w błędzie.

Sąd miał odmienne zdanie.

Stąd pojawił się pomysł by nazwać Mustanga "po roboczemu" - T5.



Bo taki kryptonim nosił projekt Mustanga.

W sumie powstało 3631 Fordów T5.

Wiele z nich wróciło do USA wraz ze swoimi właścicielami, gdzie zostały "przerobione" na Mustanga.

Te które zostały, osiągają dziś bajeczne ceny na przeróżnych aukcjach.

Kto wie, może warto poszukać.

Może któryś z T5 jeździ gdzieś po naszych drogach jako Mustang, a właściciel nawet o tym nie wie.