Droga na ranczo, Warszawa - Tylicz to 400 km jazdy, na ale cóż robić, nie da rady przybliżyć obu miejscowości. Wkradła się jeszcze mała modyfikacja trasy, doszło około +30 km, no, bo jak pokonać tą trasę omijając Sandomierz, a w zasadzie miasto Jarka, czyli naszego Qchara z aWc.
Tym razem w trasę wyruszam "Cytryną" razem z tatą, godzina 0900 - ustawiam nawigacje, płyta w sprzęt i w drogę. Po kilkudziesięciu minutach doszedłem do wniosku, że zaczyna grać w kółko - czas na nową, no i tu pierwszy zonk, odtwarzacz nie chce wypluć płyty, niestety tak już zostało do końca podróży.
No, ale co tam, Jarek już w Sandomierzu czeka, umówiliśmy się na stacji BP gdzie zatankowałem auto. Potem mała zmiana stacji, bo tu nie było myjni, a jak pstrykać fotki brudaskom? Jarek poprowadził na stację Orlenu, poszedłem zapłaciłem, wjechałem i na tym się skończyło, dwie próby - obie nieudane, myjnia się zacinała na moim haku holowniczym. Co prawda kasa została zwrócona, ale auto nie umyte. Po drugim zonku przejechaliśmy na miejsce stałych zbiórek zlotów naszej Tarnowskiej Grupy aWc, gdzie troszkę pogadaliśmy, zrobiliśmy mimo wszystko po parę fotek, no i niestety trzeba było ruszyć w dalsza drogę.
O 1700-ej byłem na miejscu w Tyliczu, no i kolejne zonki; zepsuty konwerter od anteny TV Polsatu, no i ten gorszy, nie moge się zalogować do internetu, no i to jest prawdziwy problem - jak mam się dostać na naszą stronę? Kicha.

Dziś już 04/05, na szczęście mam dostęp do strony, do internetu, wolny, ale jest, co za ulga.