Po świątecznym obżarstwie człowiekowi dobrze robi trochę gimnastyki. Pogoda jeszcze nie całkiem zimowa, więc poszło!
Pasek rozrządu, napinacz, rolka, pompa wody, pasek wieloklinowy. I nawet bez specjalnych problemów. Części pasowały, śrubki się poodkręcały, a poza rozrządem udało się też zmienić tuleję miernika bagnetu olejowego, który złamałem przy uprzedniej ingerencji w silnik, tj. przy wymianie termostatu.
Spod odkręconego nadkola wypadło z cztery kilogramy piachu.
Przed nowym rokiem może uda mi się jeszcze wymienić olej i filtry, a wtedy zostanie już tylko:
z poważnych tematów - przegub wewnętrzny z lewej strony (i wtedy pewnie też wydłubię z cztery kilogramy piachu spod nadkola) i błotniki (ale te chyba dopiero na wiosnę),
z błahych - montaż podłokietnika i teleskopy tylnej klapy.
A później, jak już opróżnię bagażnik z gratów, zostanie tylko audio...