W związku z tym, iż ostatni dziennik napisałem w połowie grudnia zeszłego roku uznałem, że w końcu nadszedł czas, by podsumować minione kwartały eksploatacji "Peżoka".

Przez wyjazdy do Łodzi zimowa pora zakończyła się ponadprzeciętnym przebiegiem i około dwukrotnie większym niż zwykle zużyciem opon z miękkiej mieszanki gumy. Wycieczki do mekki polskiego włókiennictwa mijały zawsze szybko, sprawnie oraz bezproblemowo. Identycznie jak ta do Poznania, odbyta w trakcie długiego weekendu majowego.

Samodzielnie wykonana zmiana kół wykazała, iż "Goodyeary" prędzej stracą swe właściwości trakcyjne aniżeli się zetrą. Dodatkowo przeprowadzona inspekcja organoleptyczna nie stwierdziła uszkodzeń elementów układu hamulcowego i amortyzującego.

Obserwacje te potwierdził przegląd techniczny, który pomimo zaostrzenia przepisów został zaliczony bez najmniejszych zastrzeżeń, czego świadectwem jest zamieszczony poniżej skan wydruku z badania okresowego.

Jedynym utrudnieniem wynikającym z wizyty w SKP była konieczność wyrobienia nowego dowodu rejestracyjnego ze względu na brak miejsca na pieczątki diagnosty. Niemniej dwa stawiennictwa w wydziale komunikacji tutejszego starostwa oraz 73,50 zł tytułem opłat załatwiło całą sprawę. Przy okazji wymiany dokumentu rozpocząłem żmudny proces aktualizacji swojego adresu zamieszkania.

Równocześnie przyszło mi wykupić ubezpieczenie OC. Dzięki twardym negocjacjom z obecnym towarzystwem znacząco rozszerzyłem zakres ochrony (o następstwa kradzieży i pożaru, assistance opon, samochód zastępczy) za niespełna 13 złotych więcej niż poprzednio!

Idąc za ciosem podjechałem do kuzyna, by zdiagnozować przyczynę spadku wydajności klimatyzacji. Standardowa procedura odsysania starego czynnika i uzupełnienia instalacji świeżym ujawniła całkiem istotny ubytek gazu. Słysząc o dużych podwyżkach cen R134a bałem się o wysokość rachunku za usługę, ale ostatecznie zapłaciłem tylko… dwie "dychy".

W najbliższych tygodniach planuję wykorzystać talon na odgrzybienie "klimy", który otrzymałem jako jeden z gratisów podczas corocznej kontroli pojazdu. Sposobność ku temu jest tym większa, iż mam już zakupiony filtr kabinowy krajowej marki "Filtron".

P.S. Mimo niewielkiego bagażnika "207-ka" dobrze spisuje się w roli "mikrobagażówki", wożąc niekiedy dość pokaźne ładunki (kuchenki wolnostojące, płytki podłogowe, kamienie dekoracyjne, kleje, gipsy, farby, itp.) na remont stosunkowo niedawno nabytej nieruchomości.