No i wybraliśmy się - 5 osób z bagażami w mojej Xantii - 820 km do Bochum. Zagłębie Ruhry - centrum przemysłowe Niemiec. Teraz, po zlikwidowaniu prawie zupełnie przemysłu górniczego - piękne zielone miasto z pięknym w sumie starym, bo 40 letnim ale jakże nadal nowoczesnym kampusem uniwersyteckim. Dalej robi silne wrażenie swoim ogromem, praktycznym podejściem do architektury, pomysłowością i przemyślaną koncepcją z ogromną różnorodnością form, tarasami, skomplikowaną siecią podziemnych parkingów, przejść, kładek ufff. Ale tam już widać wiosnę- nie tylko w przepięknych oranżeriach ogrodu botanicznego.
Jeden dzień poświęciliśmy na wycieczkę do Amsterdamu (mmm...) a przy okazji Haarlem i dalej nad wybrzeże Atlantyku. Tam, mimo, że "wiało i lało" nie popuściłem i musiałem zaliczyć krótką kąpiel w wodach oceanu. Ludzie co prawda zakapturzeni chodzili po plaży i narzekali na zimno, ale po kąpieli skóra na człowieku aż piecze . A plaże - szeroooookie i piaszczyste.
A sam Amsterdam jak zwykle - miasto rowerów i wielu starych pięknych okazów Cytryn. Co prawda nie jest ich już tyle co jeszcze 5 lat temu, ale nadal widać, że Holendrzy cenią sobie te wygodne auta o ponadczasowej sylwetce, których nie sposób pomylić z żadnym innym pojazdem. Nigdzie indziej jak tu nie widać tak dobrze jak świetne są to samochody i jak wiele lat potrafią cieszyć właścicieli. Niektóre utknęły na plaży jako rekwizyty, inne nadal jeżdżą i to jak!!!! Za takim jednym czarnym DS-em puściłem się w pogoń na autostradzie bo przemknął obok, gdy jechałem 130 km/h - dogoniłem i kolega zrobił zdjęcie. Białego "dopadłem" w centrum Ams podczas postoju .
Świetna wycieczka. Chciałem przetestować moją Xantię na okoliczność spalania, bo inny kolega nie wierzył, że udało mi się zejść do 5,11 l/100km. Cóż, nie udało mi się tego dowieść, bo w drodze do Bochum jechałem z pełnym obciążeniem (5 osób + bagaże) i spieszyliśmy się na spotkanie na konkretna godzinę, więc jazda nie była ekonomiczna a spalanie sięgnęło 6,8.
Wycieczka do Amsterdamu bez bagaży i nieco mniej forsownie (tylko w drodze powrotnej troszkę przycisnąłem) i spalanie sięgnęło 6,03.
Droga powrotna to znowu obciążenie na ful, bo oczywiście każdy zrobił jeszcze zakupy no i pośpiech, który wymusił podróż z prędkością 140-160, co skutkowało niestety zużyciem 7,32. Cóż, mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję pojechać ekonomicznie