Niektórzy wieszczyli, że dziś będzie koniec świata. Na ledwie parę minut przed godziną W udało mi się wyjechać z salonu pachnącym świeżością wozikiem. Gdyby już po chwili świat się skończył, byłbym naprawdę wkurzony. Na szczęście życie toczy się dalej, samochodzik też.
Za wcześnie na obserwacje czy problemy, ale właściwie pojawił mi się jeden problemik: wstawiłem na tylną kanapę dwa foteliki dla dzieci i próbowałem zapiąć pasem bezpieczeństwa córkę w jednym z nich; pas nie dawał się zaryglować w tym czerwonym zamku. Po paru próbach wróciłem do salonu i poprosiłem o pomoc. Spodziewałem się, że to raczej wynik jakiejś mojej nieświadomości niż awaria. Faktycznie tak było: po wstawieniu fotelików nie zauważyłem tych wszystkich zamków ryglujących pasy bezpieczeństwa (na kanapie są cztery, mimo, że są tylko trzy miejsca dla pasażerów). Okazało się, że próbowałem włożyć końcówkę pasa bocznego w miejsce przeznaczone dla pasa środkowego (tej dla pasa bocznego nie zauważyłem bo wcisnęła się w kanapę za fotelikiem). Krótkie, życzliwe wyjaśnienie pracownika salonu i wszystko jasne. Poza tym na razie wrażenia znakomite. Dotychczas jeździłem fiatem pandą i choć bardzo lubiłem tamten samochód, nowy jest z pewnością nieco bardziej przestronny, no i ma parę dodatkowych udogodnień (napęd 4x4, nawigację Garmin, klimatyzację, elektrycznie podnoszone szyby, centralny zamek, wspomaganie kierownicy; czujnik cofania, światła przeciwmgłowe; na dziś brakuje mi w nim głównie komputera, ale wersja Garmin, ktora pod innymi względami bardzo mi odpowiadała, nie jest w niego wyposażana). Na razie po przejechaniu około 30 km po drogach oblodzonych lecz asfaltowych nie bardzo widzę różnicę między jazdą z napędem na dwie osie czy jedną oś.
Dotychczas nie korzystałem z obrotomierza. Teraz widzę,że powinienem chyba częściej machać drążkiem zmiany biegów, niż to kiedyś robiłem (w salonie powiedziano mi, że w zasadzie należy zmieniać bieg gdy obroty osiągną 3000/min).