No i moja pierwsze spotkanie z dziurą - a raczej brakiem asfaltu - żeby te barany chociaż znak postawili a dali tylko ograniczenie do 40. No to ja jakoś z 50-60 jadę i nagle lewym kołem dup w dziurę wielką na cały przeciwny pas i pół mojego - a za chwile widzę, że kończy się asfalt! Po hamulcach - ABS nie wybił pedału, ale też nie chciałem nikomu powybijać zębów, więc nie wcisnąłem do oporu i nie wychowałem całkowicie...
Jak przydupiłem (dźwięk niesamowity - kłania się wyciszenie) to myślałem że mi zawieszenie urwało. Pierwsza myśl na bank poszły łączniki - (w Fabii byłbym na 100% tego pewien) Ale nie - jadę dalej po tych nierównościach cisza - wjeżdżam na asfalt cisza. Pod domem sprawdzam alusy - wszystko ok. Musiały się sprężyny całkowicie "zgnieść" i tak walnęło.

Tym razem się udało, więc nie jest tak źle z wytrzymałością!

W podziękowaniu za Czarna miała pierwsze mycie - przy okazji znalazłem więcej na lakierze takich plamek jak po benzynie, no i pierwszy odprysk od kamienia na mace. Takie życie. Oczywiście dzisiaj padało i auto ponownie do mycia.

Byle do następnego weekendu!