No i przyszła sobota, 19.11.2011. Termin wyczekiwany od kilku miesięcy (w międzyczasie parę rzeczy o których pisałem wcześniej sprawiło że nie byłem wcale taki pewien tego terminu). Dzień odbioru auta.
Umówiłem się na 9 rano w salonie, i poprosiłem teścia o asystę przy odbiorze (no i oczywiście transport). Zjawiliśmy się w salonie punktualnie, samochód już czekał przygotowany.
Ładny, błyszczący(umyty i nawoskowany), czyściutki w środku.
Sprzedawca (pozdrowienia dla p. Wojtka Dejera z Carsedu) zaprezentował samochód, przekazał dokumenty, pożegnał nas ładnie i... w drogę.
Pierwsze tankowanie LPG na stacji wywołało pozytywne emocje. Za ok 30 litrów zapłaciłem niecałe 85 zł. mam nadzieję że moja kieszeń odczuje tą zmianę; w ciągu 2 lat tankowania benzyny kwota do zapłaty za podobną ilość paliwa na stacji benzynowej wzrosła z ok 160 zł do 220 zł.
Wrażenia z pierwszych 50-ciu kilometrów bardzo pozytywne. Nie czuć spadku mocy na gazie, auto nie szarpie, przełączenie na gaz objawia się tylko charakterystycznym metalicznym pyknięciem z okolic bagażnika. I dzieje się to bardzo szybko, nawet przy zimnym silniku (wymagane 30 st. C).
Pozytywne wrażenia jeszcze wzrosły po kolejnych 150 km.
Podłączyłem radio (tutaj pomógł znajomy elektryk; standardowe wtyczki nie pasują - muszę wyjaśnić sprawę w salonie).
Przetestowałem bagażnik; wreszcie nie muszę iść na kompromis z ilością rzeczy które muszę zabrać a wielkością zakupów .
Trochę przyzwyczaiłem się do nowego wnętrz i rozłożenia elementów sterowania układami samochodu; jedyne czego jeszcze nie rozgryzłem do końca to optymalne sterowanie nawiewami - marznie mi trochę prawa ręka .
Ogólnie jestem bardzo zadowolony; moja rodzina również. Żona chyba już pogodziła się z brakiem podłokietnika z tyłu. W końcu dużo więcej miejsca niż w renówce i nawiew ogrzewania na tylną kanapę powinien zrekompensować tę niedogodność.
To tyle dzisiaj. Do zobaczenia na drodze.