Ostanie dwa dni trochę się mojemu auto obrywa.
Wczoraj z wieczora po pracy jak to w listopadzie poniechałem do gumiarza na wymianę oponek na zimowe. Niby nic, standardzik, ale przy okazji gumiarz pokazał mi pięknie wbita w oponę prawego przedniego koła śrubę.. Jak się okazało musiałem już jakiś czas jeździć z nią (ostatnio trochę rozbijałem się autostradami z maksymalnymi prędkościami ale jakoś śruby nie czułem). Po zdjęciu koła i oględzinach okazało się że śruba która gościłem w oponie nie przebiła jej do końca i dla tego ciśnienie mi z koła nie schodziło. Gumiarz gratisowo założył mi łatkę. Wiosną sprawdzimy czy wszystko jest ok

Dziś rano taka sytuacja... Podjeżdżam sobie do skrzyżowania przede mną stoi srebrny pług 407 kombi ale jakoś dziwnie się zachowuje wbija migacz w lewo choć w lewo jest jedno kierunkowa i tam się nie da jechać...

Zastanawiam się patrze w lewo.. i to mnie zgubiło jak z powrotem spojrzałem na wprost kuper pługa był już ok 50 cm przede mną, prawą stopa szybko na hamulec. Kurr pudło nie trafiłem w pedał! Ale za chwile moje auto trafia w pługa... Prędkości minimalne ale zawsze.. Już chce wysiadać i podejść do pługa aby rozpocząć ,,standardową procedurę"... dane oświadczenie itd... ale kierowca pługa dodaje gazu i zmyka... lekko zdziwiony podjechałem trochę dalej obejrzeć swoje auto.

Wgnieciona tablica rejestracyjna i luźna czarna klapka skrywająca otwór do montażu haka.. Klepka dociskam na miejscu - mocowania całe (choć tak idealnie nie pasuje i na rogu lekki luz klapki pozostał) i jadę na gorąco do serwisu aby blacharz ocenił czy tam głębiej nie zrobiłem sobie kuku...

W Aso wyprostowali mi tablice rejestracyjna popatrzyli na samochód i powiedzieli że ok żadnych większych uszkodzeń nie stwierdzili... od środka zaglądałem też sam i też nie widziałem aby coś w środku było uszkodzone...