Za górami, za lasami, w pewnym mieście była sobie malutka czerwona czterokołowa Pchełka
![[auto] [auto]](/imgs/emoticons/auto.gif)
(piąte zapasowe w bagażniku). Pani o nią dbała, karmiła, utrzymywała w czystości, pilnowała przeglądów, sprawności mechanicznej i odpowiedniego poziomu życiodajnych płynów. Pracy nie miała za dużo. Rano Panią zawieźć do pracy, po 8 godzinach odpoczynku w garażu - Panią przywieźć do domu. Czasem trafiało się więcej pracy: pojechać do sklepu i zakupy Pani przywieźć. Latem czasem trzeba było pojechać nad jeziorko troszkę się opalić się (bo pływać Pchełka nie lubi) lub do lasu po oddychać świeżym powietrzem, a jesienią na grzybki. Aż tu przyszła zima. Zimą jak to zimą – zimno, mroźno, śnieżno i wietrzno. Na taką pogodę psa z domu nie wygonisz – a Pchełka musiała stawić czoła (czy raczej zderzak???) takiej pogodzie. Do tej pory była samochodzikiem bardzo posłusznym. Nie narzekała na żadne warunki pogodowe, czy to żar z nieba się lał, czy to arktyczne mrozy. Nagle jej się odmieniło, a było to dnia 08 stycznia roku pańskiego 2013. I tu Pchła pokazała co potrafi i jakie ma fochy.
Tegoż dnia zawiozła swoją Panią do pracy. Jak co dzień stała sobie w cieplutkim garażu i drzemała, cierpliwie czekała aż przyjdzie Pani. Pani zakończyła pracę i przyszła do Pchełki. Jak co dzień obie pojechały do domku. Po drodze Pani nakarmiła Pchełkę do syta
![[food] [food]](/imgs/emoticons/food.gif)
, zajechała do sklepu po jedzonko dla siebie
![[food] [food]](/imgs/emoticons/food.gif)
. Wracając z zakupami ze sklepu, otwiera Pchełkę a ta ani drgnie.
![[rozpacz] [rozpacz]](/imgs/emoticons/a/rozpacz.gif)
Błyśnie żaróweczkami a drzwi zostają zamknięte – wszystkie 5. Ani ich otworzyć z pilota ani z kluczyka. Zakupy w koszyku a Pchła nie chce do środka wpuścić, a mróz coraz większy i coraz zimniej jest. Po wielu próbach udało się otworzyć bagażnik. Zakupy powędrowały do bagażnika, ale pozostałe 4 drzwi jak przyklejone, nie chcą się otworzyć. Pani się wkurzyła, zaczęła rozmawiać z Pchełką początkowo prośbą, potem groźbą, a ta nic sobie z tego nie robi. Zamknęła się w sobie i nie chce wpuścić do środka. Ale o czego jest assistance.!!! Jeden telefon do Assistance Hyundai i za 15 minut doktory pierwszego kontaktu były na miejscu. Przed doktorami Pchała też nie chciała się otworzyć. Po kolejnych 15 minutach udało się otworzyć drzwi od strony kierowcy. Uff, co za ulga! Pani podziękowała doktorom za pomoc, pojechała do domku, zostawiła zakupy i czym prędzej zjawiła się w ASO Hyundai. Chcąc wysiąść z samochodziku Pani otwiera drzwi od kierowcy, a tu, zonk
![[nono] [nono]](/imgs/emoticons/nono.gif)
nie można ich otworzyć. Tym razem otworzyły się drzwi od strony pasażera. Cała sytuacja została opisana doktorom specjalistom, a ci chcą otworzyć drzwi - a Pchła - wara!, nie wpuszczę. I drzwi zostały zamknięte, wszystkie 4 (oprócz bagażnika). Jakimś cudem znowu zostały otworzone drzwi od strony kierowcy. Pchła została zabrana do szpitala na leczenie. Następnego dnia Pani usłyszała diagnozę: „To nie wina samochodziku, tylko tych co montowali siłownik” czy jak to się tam nazywa, czyli poprzedniego ASO. Siłownik był zamontowany na drut i przymocowany plastikowymi opaskami. Drut się poluzował a opaski popękała. Siłownik latał jak "żyd po pustym sklepie". Z tego co Pani Pchły usłyszała montaż siłownika był bardzo nieprofesjonalny.
Z Pchłą została przeprowadzona rozmowa dyscyplinująca i mamy nadzieję że odechce się jej wszelkiego rodzaju fochów i nie zastrajkuje w najmniej oczekiwanym momencie, i znowu będzie posłusznym samochodzikiem
![[car] [car]](/imgs/emoticons/car.gif)
.
P.S. My także mamy swoje przywileje w postaci monitorowanego i zamykanego na pilota parkingu, który jest oddzielony od aut petentów.
W poprzednim ASO montowali ci siłownik w nowo zakupionym aucie?? A czemu zmieniłaś ASO? Ciekawy wpis
Koleżanka jeżdżąc codziennie zapewne będzie miała mało kłopotów z zadbanym autem o niskim przebiegu.
Jarka tu było potrzeba