Saab miał już N-ilość ptasich odchodów na sobie, kilogram liści, hektolitr zacieków i zaschniętej wody + standardowy brud. Nie mogłem na niego patrzeć, dlatego szybko wchodziłem do środka (a ten zawsze zadbany, przyjemnie, przytulnie).

Dziś mając chwilę (ok. 2 godziny) postanowiłem, że pojadę na myjnię bezdotykową. Użyłem swojego szamponu wspomagając się standardowym karcherowskim sprzętem. Następnie poszła w ruch rękawica z mikrofibry, którą "przejechałem" całego gada.

Zanim wjechałem spryskałem specjalnym specyfikiem do smoły, większego syfu felgi, koła, nadkola, ptasie kupy i większe zacieki. Szkoda, że nie mam IronX...

Następnie spłukałem auto wodą mineralizowaną i hop na parking. Tam delikatne glinkowanie (kiepski jeszcze w tym jestem), suszenie, i ponowne mycie felg (w sumie umyłem je w 75%, dalej nie chciało mi się). Suszenie mikrofibrą i ... to co najlepsze - wosk! Wybrałem koloryzujący TurtleWax - klasyk, nic nadzwyczajnego. Ale nowo-poznany właściciel auta stojącego obok pożyczył na maskę specyfik Meguiar's z aplikatorem

Robota była dość szybka, polerka kolejną mikrofibrą niestety ręczna i nie do końca dokładna (ale bez smug się udało!).

Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia, ale wierzcie - wygląda teraz tak jak na zdjęciu głównym w dniu zakupu

Teraz to już must-have zrobić regenerację felg, polerkę mechaniczną z użyciem topowych kosmetyków. Sam jednak się nie podejmę. Kurczę, od razu zaczął jakby lepiej jeździć, a gdy parkowałem ludzie dziwnie się w niego wpatrywali,inaczej niż wtedy gdy był cały w ptasich odchodach )

To tyle, ludzie - dbajcie o swoje samochody!