Czerwonka wreszcie trafiła na warsztat z powodu:
- uszczelki pod głowicą (jeżdziłem z taką cieknącą prawie 3 lata , a do każdych przejechanego 1000 km musiałem doliczyć koszt jednej bańki oleju ~3l) i nie pomogły żadne LiqidMolly itp;

- urwanej rury wydechowej;

Przy okazji chłopaki z warsztatu poprawili parę drobiazgów:
- kierunkowskaz (bo czasem działał a czasem nie),
- luz na mocowaniu amartyzatora (amorki są orginalne i mają 19 lat - ale już nadają się do wymiany),
- wymienili tulejki wachacza przedniego,
- przykręcili osłony w nadkolach (telepały się jak wściekłe),
- przymocowali w tylnym zderzaku "orginalne plastiki" (zmiana w dzwiękach wydawanych przez auto jest niesamowita - już nie jadę jakby wozem drabiniastym tylko pełna kulturka i po cichu),
Wizyta w stacji diagnostycznej wykazała spory luz w przednim zawieszeniu (ponoć jeszcze w normie ale na górnej granicy) do wymiany idzie drążek stabilizatora i coś tam w układzie kierowniczym.

Autko ma jeszcze jeden nabytek - nowe głośniczki z przodu w drzwiach (do tej pory były tylko w boczkach na wysokości bagażnika. Montowałem samodzielnie i jeżeli się wszystko sprawdzi to wrzucę foty jak to wygląda.

Życzę wszystkim szerokiej drogi na te kończące się wakacje


Ps. Ciekawostką jest to , że chłopaki z warsztatu zaproponowali mi "nową" tylną klapę zamiast mojej pordzewiałej. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że to jest klapa od mojej starej zielonki którą sprzedałem już spory czas temu.