Przez tę zimę narobiło mi się trochę problemów z samochodem. Obecnie dzieje się coś takiego jak miało miejsce wczoraj:

Jadę estakadą wrocławską, dojeżdżam do świateł, zapalają się żółte, hamuję z ok 2200 obr (4 bieg). Zatrzymuję się na światłach i wbijam luz i tutaj zaczyna się coś dziwnego. Tzn samochód jakby dostawał kataru. Najpierw obrotu spadają a potem rosną na chwilę i następnie się stabilizują. Po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła. Do tego Frania mam wrażenie że trzęsie się jak galareta i głośno w ogóle działa.
Spalenie jest ok, wymieniłem filtr paliwa, powietrza oraz świece bo przez ta zimę tak jakoś musiałem to zrobić. Frania odpala od pierwszego strzału obecnie i nie ma problemów z nią w trasie. Sunie że aż miło. Tylko najgorzej jak zatrzymuje się z wysokich obrotów to taki objaw jak wyżej. Ma ktoś pomysł co to może być?

P.s

Szukałem w necie i wyszło że:
1. silnik krokowy
2. wtryski (olaboga!)
3. błędy w kompie pod odpięciu akumulatora (przy wymianie świec)