Ostatnio zauważyłem, że w Almie lekko łapią hamulce (pomimo lekkiego nachylenia drogi autko nie staczało się). Pojechałem na stację diagnostyczną i moje podejrzenia potwierdziły się. Trzeba coś zrobić - pomyślałem. Więc dzisiaj zaraz po śniadaniu poszedłem do garażu. Przygotowałem klucze (12 i 17), szczotkę drucianą, młotek i klucz "żabka". Strzykawką ze zbiorniczka wyrównawczego zassałem trochę płynu hamulcowego. No to wio. Lewarek i auto do góry. Najpierw 12 odkręciłem zacisk hamulce (dwie śruby od wewnątrz). Pozostały element (nie wiem jak się nazywa) hamulca odkręciłem 17 (dwie śruby). Ale syf, rdza, zaschnięte błoto i hamulec ani drgnie. No to parę uderzeń młotkiem i zacisk hamulca zdjęty. Wziąłem szczotkę drucianą na wiertarkę i dokładnie oczyściłem wszystkie dostępne elementy (tarcza hamulcowa, zacisk, klocki itp.). Młotkiem zabezpieczyłem tłok zacisku, odpaliłem bryczkę i trzy razy nacisnąłem pedał hamulca. Tłoczek wyszedł na jakieś 3/4 swojej długości. Odgiąłem zabezpieczającą tłok gumę i moim oczom ukazały się jakieś naloty na powierzchni tłoka. Ponieważ nie miałem odpowiedniego papieru ściernego zacząłem ten nalot delikatnie zeskrobywać nożem. Potem przedmuchałem wnętrze osłonki gumowej i strzykawką wstrzyknąłem pod gumę trochę płynu hamulcowego. Dobra pora zamontować wszystko z powrotem. Nagle okazało się, że za cholerę nie mogę wcisnąć tłoka z powrotem. Telefon do zaprzyjaźnionego mechanika i wiem - tłok trzeba wkręcać jednocześnie wciskając go do środka. No to żabka w dłoń i do dzieła. Po około 15 minutach eureka - udało się. Dalszy montaż przebiegł całkiem sprawnie. Drugie koło zrobiłem tak jakbym robił to od zawsze.
Podsumowanie: Czas trwania remontu - 3,5 godziny. Koszt remontu - 3 piwa . Satysfakcja - bezcenne.