A było to tak ... dokladnie dnia 15.06.2011 (małe opóźnionko ale przechodziłem traume)

Po powrocie do domu Helmut jak zwykle zaparkowany przed kwatera dowodzenia... miejscem wypoczynkowaym. Zachciało nam się jeść wiec szybka piłka ... podwieszany grill naszykowany wiec tylko rozpalić i walnąć coś na ruszta oczywiscie Cycore kurzecze najszybciej wiec na objad dlugo czekac nie trzeba bedzie... Spoko wiec zatem wszystko naszykowane sie ladnie przyprawilo, polozylo na grill i czekamy czekamy czekamy ... sie palic nie chce CYCKI zimne i bladzieńkie ... uzyc trza bylo suszarki do wlosow zeby rozpalic grill dmuchać cycorow nie chcialem ... sie rozpalilo wiec gitarrra ... griluja sie griluja az tu nagle czarne chmury, na choryzoncie pojawily sie pioruny ... z za śmietnika wyłonił się czarny jeździec na różowym kucyku hyundayu pony... korytarzem przelaciało stado kostek masła, a nad nami nagle pojawił sie juz dawno wymarły ptok Dodo i obudziły się do lotu cycki ... podczas ucieczki przed rozpoczynajaca sie ulewa.
Rozpoczela sie wiec pierwsza wojna podwrokowa
W cyckach musieli być ukryci występujący w alo alo angielscy lotnicy ... podniosly sie do lotu zachaczajac o grill ... i cale to przedsiewziecie skonczylo swoj lot w stylu kamikadze na masce helmuta.
Pewnie gdyby na podworku stał jaki francuzik Rene (Renault) to moze by sie postrzymali przez brak działającej pod łóżkiem teściowej radiostacji... a tak lipa ... cios zebral na klate Helmut ...
Straty są wielkie ... 5 niezywych CYCKOW i drasniety w bitwie na masce Helmut... po bitwie ani jesc ani pić tylko opatrywac rany wiec w ruch pewnie będa szły kolorowe kredki lub zaczarowany ołówek.

I zupełnie zapomniałem dodać że na nic zdały się bojowe okrzyki nadciągającego z nieopodal rosnącego kalafiora Hansa Klosa ... Ich komme Helmut ich komme ... sie okazało że Hans zaplątał się we własną Marchewke ... a sam Goering nie zdazył z wypaśną luftwaffe na czas ... mało tego ten piaskarz Romel zby długo grabił pustynie (pewnie w poszukiwaniu kuśki sfinksiora którą to chyba skitrala sama SzarnaMamba )... i tez nie zdazył zresztą samo imie Erwin kur... o czymś świadczy.... a na nasze brzydkie kacząta też nie było co liczyć... podobnie jak donalda który pewnie biegał z psiem plutonowym po JUESEJ.

A morał tej bajki jest krótki i chyba wszystkim znany ... jak mamy garaże to autka w nich pozostawiamy

KONIEC Pora na dobranoc bo już księżyc świeci ...