Dzisiaj pojechałem na badanie techniczne, gdyż ważność dotychczasowego mija w przyszłym tygodniu. Takie badanie to jak okresowe badania u lekarza - każdy ma nadzieję, że to tylko formalność i szybko to pójdzie, ale zawsze pozostaje lekki niepokój, czy lekarz/mechanik czegoś tam nie wykryje. Nie inaczej było w tym przypadku.

Po przeprowadzeniu standardowych badań mechanik oznajmił mi, że lewy tylny amortyzator dokonał już swego żywota, a prawy (pewnie ze zgryzoty) zaczął płakać i też długo nie pociągnie. Wydruk testu zawieszenia był jak akt zgonu - przyczepność lewego tylnego koła 0%. Cóż... może już swoje przeżył, może jakaś dziura bezlitośnie zadała mu śmiertelny cios... nie wiadomo. Trzeba było wymienić oba tylne amorki i tyle.

Przy okazji zafundowałem bravolotowi nowy komplet świec oraz dałem do wyważania przednie koła, bo w ostatnich dniach zaczęły pojawiać się wibracje na kole kierownicy po przekroczeniu 100 km/h. Po wyważaniu wibracje już się nie pojawiają.

Tak sobie myślę, że dobrze, że akurat teraz przypadło mi to badanie techniczne, a nie na przykład za pół roku. Kto wie, kiedy sam bym się zorientował, że coś jest nie tak z tymi amortyzatorami, a co jak co, ale zawieszenie w dobrym stanie to podstawa.