Wracając nocą z długiego weekendu, na pół żywy bo zmęczony długą jazdą i niemałymi korkami, wyprzedzając n-ty pojazd na autostradzie, w ulewnym deszczu, z błyskawicami w tle, wycieraczki odmówiły posłuszeństwa.

W sumie drobnostka, gdyby nie to że była noc i lało bardzo. Musiałem zwolnić, przyczepić się do jakiegoś tira żeby nie wysilać się za bardzo szukaniem pasa. W ten sposób dojechałem do pierwszego MOPa, żeby sprawdzić co jest nie tak.

Niestety bezpieczniki były całe, a po ciemku nic nie widziałem. Wychodząc z założenia że pewnie padł silnik i nic nie zrobię na miejscu, a do domu zostało mi 50 kilometrów pojechałem bez wycieraczek. Na autostradzie jakoś się jeszcze dało jechać, bo kocie oczy pokazywały pasy ruchy i auta dużo oświetlały.

Gorzej było po wjechaniu do Wrocławia, ale na szczęście przestało padać, przetarłem szyby i dojechałem szczęśliwie.

Przed chwilą byłem sprawdzić co się tam stało. Bardzo zdziwiło mnie to, że nie mogłem wyciągnąć koła zapasowego (jest pod maską), żeby mieć lepszy widok na silniczek wycieraczek. Okazało się, że ramię mechanizmu wypadło na łączeniu i się zaklinowało na oponie.

Przyglądnąłem się wszystkiemu, silnik działa, chociaż się ciągle grzał bo nie mógł wrócić do ustawienia początkowego.

Teraz muszę ponownie zamontować to ramię, problem w tym że było ono zaklinowane nie na śrubkę, tylko na jakąś cienką blaszkę z z dziurą w środku (podkładka z wypustkami które klinowały), a nie mam pomysłu czym to zastąpić...


A ostatnio dziwną przypadłość zauważyłem. Po odkręceniu korka zbiorniczka płynu chłodniczego płyn bulgocze. Tak jakby jakieś podciśnienie robiło się. Co to może być?

Temperatura silnika zawsze równiutko na środku skali, płyn minimalnie gdzieś ucieka, ale to bardzo nieznacznie że nie da się nic zlokalizować.
W sobotę płynu było minimalnie poniżej minimum, ale po odkręceniu korka zabulgotało i było trochę powyżej minimum. Oczywiście płyn uzupełniłem, ale dzisiaj sprawdziłem i też bulgocze po odkręceniu korka.