No tak alem wymyślił! Ostatnio u mnie w pracy zauważyłem pewną manię, która ogarnęła moich kolegów z pracy! Wszyscy robią przed zimą konserwację, w nowych autach i w nieco starszych. I coś mnie tknęło, może i mojemu Picadorowi by zapodać trochę asfaltu na spód?

Tym bardziej sprawa stała się paląca, że podczas badania technicznego wyszło, że coś niepokojącego zaczyna się dziać na spawach pod podłogą. Biorąc pod uwagę, że mam zamiar pojeździć Picadorem jeszcze parę lat, niewiele zastanawiając umówiłem się na robotę u znajomego. Niestety znajomy mieszka w oddaleniu ok.30km, więc wykorzystałem czas pod nieobecność mojej lepszej połowy i odstawiłem Picadora na 5 dni do warsztatu. Zlecenie: konserwacja spodu jak i profili zamkniętych, w tym progów.

Jaki środek został użyty do konserwacji, prawdę mówiąc nie wiem, chłopa mówił, że dobry. Mnie to wygląda i pachnie na swojski Bitex.

Auto zawiozłem w poniedziałek, w piątek telefon, że Picador gotowy. Jeszcze tylko organizacja dojazdu do kolegi i w sobotę o godz.7:30 byłem na miejscu. Auto odebrane, trochę jeszcze „capi” nie tak jak trzeba, ale mam nadzieję, że wietrzenie polu dzień i w nocy usunie nieprzyjemną woń.

Wrzucam trochę fotek, bo może komuś kiedyś trzeba będzie udowadniać, że auto było konserwowane.

Koszty … w strefie dolnych stanów średnich, da się wytrzymać. Jak ktoś bardzo chce wiedzieć, to pisać na priv’a albo szukać w dzienniku kosztów!

Pozdrawiam