No właśnie, krótko i na temat – moja żona zajeździła kolejny odkurzacz. Normalnie robota pali Jej się w rękach, tylko dlaczego włącznie z silnikami odkurzaczy? Jako, że Piaseczno to miejsce ludzi bogatych, to i sklepy mają dobre – wybrałem się do „Fashion House Piaseczno” po jakiegoś „sprzęta” nie do zajeżdżenia. Gdy już znalazłem się pod galerią, zapaliła mi się żarówa, przecież kawałek dalej żyje i odpoczywa nasz MarcinGP. Telefon w łapę – mistrzu jesteś w domu? Był, umówiliśmy się. Zakup poczyniony jadę, brama szeroko otwarta, Marcina z flintą w oknie nie ma, pies w kojcu - znaczy można parkować na posesji. No i wyszedł, ze trzy niedźwiedzie walnięte, kilka fotek pstryknięte. Jako że dość długo się nie widzieliśmy, tematów było sporo, a czasu mało. Marcin chciał się jeszcze wybierać na grzyby do pobliskiego lasu, ale jak się dowiedziałem, że najbliższe grzybiarki dopiero w Magdalence, to sobie odpuściłem i pojechałem robić obiadokolację dla swoich dam. W planie tarta. Znowu misiaczki, obietnice następnego spota, odpalam Voyka i do domu. Po drodze ustrzeliłem dla pasjonatów lokomotywę, wszyscy wiedzą dla kogo. W domu wygłodniałe dziewczyny, prawie jak pisklaki w gnieździe, a kucharza i produktów brak. Wracam, mycie łapek i do roboty – raz by się przydała kudłata, ale się na mnie olała. No i tak minął dzionek, czas szykować się do roboty, dzisiaj nocka, ale wcześniej jeszcze oględziny nabytej bestyjki. Dzięki Ci Marcinie za spotkanie, był to super przerywnik zapracowanego siatkarza, znaczy tego od noszenia siatek z zakupami. Hej