Wreszcie się zebrałem, troszkę to trwało, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.
Czas tak szybko leci, dopiero co jechałem z Warszawy do Tylicza w słońcu, w krótkich spodenkach i przy włączonej klimie non stop.
Niestety czas na powrót. Jedyna pociecha z tego faktu to, to, że spotkam się z Jarkiem w Sandomierzu. Nadszedł ten 13-y maj, pełen kontakt telefoniczny - jadę. Gdy się zbliżałem już do Sandomierza niespodzianka i to bardzo sympatyczna, dowiaduję się, że na spotkaniu będziemy we trzech, a w zasadzie to w czterech, bo ja wracałem z Tatą, z tond ten "obcy element" na fotkach Gdy podjechałem w umówione miejsce, Jarek i Jacek już tam na mnie czekali, było parę minut po 17-ej. Tym razem pogoda pod zdechłym Azorkiem ale podgrzewały atmosferę gorące rozmowy. Mimo takiej pogody Sandomierz i tak jest pięknym miastem, miastem spotkań, imprez "TG aWc" i nie tylko Ciekawe co robi Jarek? że jego żona to jeszcze toleruje? Rozmowy zaowocowały wstępnym umówieniem się na następne spotkanie, tym razem w górach
Szczękaliśmy razem zębami około godziny, było pstrykanie fotek, ja coś zjadłem i niestety trzeba było się rozjechać: Jarek do domu, Jacek do Włocławka, a ja do Warszawy
Więcej nie nudzę, bo spotkanie nasze było już opisane, a ja tylko jako spóźnialski wtrącam swoje dwa grosze Hej

Niestety jakimś dziwnym trafem fotki pozamieniały się kolejnością