Miałem służbowy wyjazd z Krakowa do Rzeszowa. W firmie używamy kilka samochodów, każdy przed podróżą ma zadbać o dobry stan pojazdu. Wsiadłem do rocznej Skody Fabii, wyjeżdżam na trasę. Jeszcze przed firmą puściłem trochę spryskiwaczami, niestety niska temperatura (godziny "nadranne") sprawiła momentalne osiadanie zawiesiny na szybie. Po kilometrze jazdy "we mgle" z maksymalnie włączonym ciepłym nawiewem - sytuacja się unormowała - przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.
Wracając, użyłem spryskiwacza jeszcze raz. Mimo 15 stopni ciepła sytuacja się powtórzyła. Coś dziwnego pojawiło się na szybie zupełnie ograniczając widoczność.
Następnego dnia zdecydowałem się wylać cały płyn, przeczyścić układ wodą zdemineralizowaną i zalać nowy płyn. Zalałem - czyści ślicznie.
Problem się rozwiązał, ale wciąż po głowie mi chodziło - co za ciecz miałem w spryskiwaczach? Ktoś musiał czegoś dziwnego nalać przez pomyłkę, albo płyn był przechowywany w nieodpowiedniej butelce... Odpowiedź uzyskałem kolejnego dnia, gdy w garażu zjawił się szef i nerwowo czegoś szukał.
- Czy ktoś wie, gdzie podziała się cała butelka płynu do chłodnic?