Saluto alkoholiko!

Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłem pozdrowieniem na wstępie jak również tytułem wpisu.

Bo ja oczywiście kocham moją lepszą połowę, ale odkąd Lancelot jest w jej rękach to strasznie cierpi. I nie chodzi mi już o to, że jak się gaz skończy w butli to i paliwo w zbiorniku również musi się kiedyś skończyć. To przecież jest normalne i inny by się czepiał, ale nie ja . Grzecznie, bez zbędnych komentarzy podwiozłem paliwo w kanistrze pod najbardziej ruchliwe skrzyżowanie w mieście, wlałem i na odchodnym dałem buziaka i skromnie przypomniałem, żeby nie wyjeżdżała zbiornika do zera, bo się może pompa paliwowa spalić. Ale inny by się czepiał, ale ja nie . Każdemu może się zdarzyć.

Jakież było moje zdziwienia, bądź co bądź rok później, wsiadając do Lancelota zauważyłem, że moja piekniejsza połowa zapala Lancelota na gazie . Na moje pytanie czemu tak robi, słodko odpowiedziała, że już od jakiegoś czasu auto nie chce jej zapalać na paliwie .

Przez wzgląd na formumowiczów aWc nie przytoczę inteligentnej i spokojnej rozmowy przeprowadzonej w nader przyjaznej atmosferze z żonką. Toż to przecież dwoje inteligentnych ludzi zawsze potrafi się porozumieć. Fakt faktem Lancelot został ugodzony w dość czułe miejsce tzn. układ paliwowy .

I tutaj muszę powiedzieć, że godziny spędzone w aWc na czytaniu Waszych dzienników pokładowych zaowocowały!!! Postanowiłem usterkę usunąć SAM .

1.Kupiłem na allegro pompę paliwa coś za 129zł z przesyłką. Zależało mi na kompletnej pompie z pływakiem i czujnikiem poziomu, bo od kilku lat w związku z uszkodzoną ścieżką na pompie, nie działał wskaźnik poziomu paliwa oraz kontrolka rezerwy.
2.Wsześniej jednak sprawdziłem bezpiecznik odpowiedzialny za pompę, i okazało się że jest spalony. Jednak wymiana bezpiecznika nic nie dała. Pompa musiała zagrzać się do tego stopnia, że coś się musiało tam popalić i zrobić zwarcie. Koszt zestawu bezpieczników za 8,99zł.

W efekcie po ok.1 godzinie pompa została wymieniona, a Lancelot znowu cieszy się sprawnym wskaźnikiem poziomu paliwa.

Dziś to na tyle opowieści dziwnej treści, ale z happy end-em. Cieszy to, że można też samemu coś przy autku pomajstrować. W końcu najważniejszy jest samochód .... no nie ... spokój w rodzinie przede wszystkim i wyrozumiałość kochającej osoby .

A wam życząc udanej niedzieli dorzucam parę fotek uwieczniających mój trud. Saluto .